Dziś każdy z nas może stać się ofiarą wirtualnych przestępców i stracić tożsamość. Nasza niewiedza i bezmyślne zostawianie cyfrowych śladów tylko im to ułatwia. Są jednak sposoby na skuteczną obronę przed ich atakiem.
„Gazeta Wyborcza” opisała smutną historię pani Aleksandry Barańskiej z Chorzowa. Skradziono jej tożsamość, co w praktyce oznacza, że ktoś podszył się pod nią, kradnąc wcześniej dane z jej dowodu osobistego.
Znając je, wykonał tzw. dowód kolekcjonerski różniący się od prawdziwego dowodu osobistego Pani Aleksandry wyłącznie zdjęciem – zamiast właściwej osoby, było na nim zdjęcie oszusta lub słupa podstawionego przez niego. Z takim dowodem oszust kupił na kredyt w Orange dwa bardzo drogie smartfony, których oczywiście nie miał zamiaru spłacić.
Niedługo po tym, jak rata za sprzęt nie wpłynęła na konto operatora, rachunek Pani Aleksandry zajął komornik. Ma oddać 14 tys. zł długów, z którymi nie miała nic wspólnego.
By wyplątać się z powyższej sytuacji, Pani Aleksandra musi przejść przez trwający nawet kilku lat maraton sądowy. To wiąże się z dodatkowymi kosztami na kwotę nawet kilku tysięcy złotych. Zdarzają się kradzieże tożsamości, za którymi idą jeszcze większe straty finansowe. I co gorsza, nie są rzadkością.
Po pierwsze, pilnuj danych z dowodu osobistego
Podstawowe zalecenie dotyczące obrony przez kradzieżą tożsamości brzmi pilnuj jak oka w głowie dowodu osobistego. I we współczesnym cyfrowym świecie nie oznacza to tylko trzymania dowodu osobistego w bezpiecznym miejscu i udostępniania go wyłącznie zaufanym osobom i instytucjom i to jeszcze z ograniczeniami.
Nie wolno nam dzisiaj zarówno zostawiać dowodu w wypożyczalni kajaków, jak i skanować go i wysyłać jego skan mejlem do sprzedawców w sieci. Takie działania, jeżeli trafimy na oszusta, mogą się fatalnie skończyć.
Nie wolno nam również lekkomyślnie ujawniać danych z dowodu osobistego. Nie informujemy wszystkich zainteresowanych, jaki jest np. nasz adres domowy, jaki mamy PESEL i kiedy się urodziliśmy.
Cyfrowe ślady mówią wszystko o nas
W cyfrowym świecie nasze wrażliwe dane mogą wyciec nie tylko przez to, że komuś bezmyślnie wysłaliśmy skan lub dane z naszego dowodu. Przestępcy, wykorzystując pozostawiane przez nas w internecie tzw. cyfrowe ślady, mogą łatwiej je od nas wyłudzić – np. podszywając się pod nasz bank lub zaufany sklep internetowy.
W internecie każde nasze zachowanie generuje wspomniany cyfrowy ślad. Po pierwsze, na podstawie adresu IP, który ma każdy komputer w sieci – można ustalić gdzie znajduje się urządzenie, a także z jakiego korzysta systemu operacyjnego i przeglądarki internetowej. Ale to nie wszystko.
Przeglądarki zapamiętują odwiedzane strony oraz pytania i odpowiedzi, które wpisujemy do internetowych formularzy. Dzięki tzw. ciasteczkom (pliki „cookies”) serwery stron WWW mogą śledzić naszą aktywność w sieci. Informacje o nas zbierają również portale społecznościowe. Jeżeli ktoś jest tym zainteresowany, to może zebrać z sieci bardzo wiele informacji o nas.
– Być może niektórzy z nas zdają już sobie sprawę z tego, że ze zdjęć czy nagrań publikowanych przez nas na FB czy Instagramie można zrobić reportaż o każdym miesiącu czy tygodniu naszego życia. Być może do niektórych dociera, że na podstawie sklepowych programów lojalnościowych, historii zakupów, historii przeglądanych przez nas witryn internetowych czy choćby przejazdów komunikacją publiczną, można przewidzieć, jak będzie wyglądał nasz kolejny dzień życia. Ale wolimy nie wiedzieć, co dzieje się dalej w kwestii wykorzystania i analizy takich informacji – mówił niedawno Onetowi Tomasz Lipko, dziennikarz i autor książki „Login”.
Najczęściej nasze cyfrowe ślady służą do precyzyjnego przygotowywania dla nas odpowiednich reklam. Ale może je ktoś wykorzystać do przestępczych celów – w tym kradzieży tożsamości. Dlatego lepiej utrudniać zbieranie o nas cyfrowych śladów. Oto kilka prostych zaleceń, jak to robić.
Bezpieczny sprzęt i odpowiednie zachowania
Zadbajmy między innymi o to, by żeglować po internecie na bezpiecznym sprzęcie – używajmy programów antywirusowych i regularnie aktualizujmy system operacyjny i inne oprogramowanie, z którego korzystamy. To dotyczy również naszego smartfonu – nie tylko komputera.
Kupując w internecie, korzystajmy z bezpiecznych sklepów internetowych – takich, które nie chcą więcej danych niż niezbędne do transakcji i które płatność przeprowadzają na stronie certyfikowanego pośrednika. Ważne jest również, by sprzedawca przestrzegał regulacji RODO.
Hasła z których korzystamy nie są na wieczność – zmieniajmy je regularnie, chociaż raz w miesiącu. Co oczywiste, nigdy nikomu ich nie ujawniamy, podobnie jak loginów – w tym np. oszustom, którzy próbują podszyć się pod nasz bank. Nie pozwalajmy też zapamiętywać haseł przez przeglądarki.
Dobrze jest żeglować po internecie w trybie zaufanym lub zwanym też incognito – zostawiamy wtedy mniej cyfrowych śladów. Poza tym regularnie w przeglądarce usuwajmy pliki cookies.
Odpowiedzialnie korzystajmy z bankowości internetowej. A więc między innymi wylogowujemy się po zakończeniu transakcji, nie zapamiętujemy loginów i haseł do niej w przeglądarce i nie korzystamy z serwisu transakcyjnego naszego banku na publicznych komputerach, np. w hotelu.
Odpowiedzialnie pochodzimy też do korzystania z mejla i innych form cyfrowej komunikacji. Nie otwieramy nieznanych mejli –absolutnie żadnych dołączonych do nich plików. To samo dotyczy też np. Messengera. A w mediach społecznościowych tak zmieniamy ustawiamy, by nasze posty widzieli tylko nasi znajomi – lepiej by nie były publiczne.
To wszystko z pewnością utrudni życie oszustom.