– Wygrzebaliśmy router, pożyczyliśmy kamery i weszliśmy w sferę online – mówi Bartosz Młynarski, Chief Director of beka w Klubie Komediowym. W czasach pandemii aktorzy klubu zamienili piwnicę na Placu Zbawiciela w wirtualną scenę. Internet pomógł im przetrwać lockdown i rozbawiać ludzi bez wychodzenia z domu.
Paulina Szkoła, Fundacja Digital Poland: Pandemia w sposób szczególny odcisnęła swoje piętno na kulturze i sztuce. Podobnie jak wszystkie kluby i teatry w trakcie pandemii musieliście zawiesić stacjonarną działalność. W jaki sposób koronowirus uderzył w Klub Komediowy?
Bartosz Młynarski, Klub Komediowy: Jesteśmy dość specyficznym i nietypowym miejscem na mapie kulturalnej Warszawy. Trochę pomiędzy teatrem i klubem. Robimy rozrywkę w wydaniu amerykańsko–polskim. Improwizowane spektakle ze stand-upem i widowiska ze sznytem literacko-kabaretowym. Oczywiście mamy swój bar i sprzedajemy alkohol. Dlatego koronawirus uderzył w nasze dwa główne filary utrzymania – rozrywka na żywo i gastronomia. Był to dla nas wyjątkowo ciężki czas.
Jak mówicie, w najtrudniejszym momencie Klub Komediowy przybrał formę hybrydowo-przetrwalnikową, by móc spotkać się z widzami. Forma przetrwalnikowa była możliwa dzięki wykorzystaniu cyfrowego medium, jakim jest internet. Jak szybko zdecydowaliście się rozpocząć działalność online?
Dosyć szybko. U nas czas ma znaczenie, bo czas to pieniądz. Musieliśmy płacić czynsze i pensje pracownikom. Zanim wdrożono tarczę antykryzysową pomyśleliśmy, że wykorzystamy internetowy portal zrzutka.pl i zbierzemy pieniądze na działalność czegoś, co nazwaliśmy Klubkomediowy.tv. Pozwoliło nam to wyprodukować sześć odcinków na przełomie marca i kwietnia 2020, czyli w pierwszym covidowym otwarciu. Scena teatralna znajdowała się w piwnicy. Zbieraliśmy się wszyscy w piątki i tam nagrywaliśmy, a następnie transmitowaliśmy – czasami nawet na żywo – spektakle na kanale YouTube. Zbudowaliśmy pierwszy kontakt online z widzami. Było to dla nas wyjątkowe doświadczenie. Nauczyliśmy się pracować w zupełnie inny sposób. Wielu aktorów zgodziło się też zagrać zupełnie za darmo. Drugą drogą, na którą się zdecydowaliśmy i pozwoliła nam utrzymać klub był dość szybko zyskujący na popularności Zoom. Podczas pierwszego twardego lockdownu nasi improwizatorzy łączyli się i grali online z domu. Dzięki temu zarobiliśmy na biletach.
Wystartowaliście ze streamową telewizją z piwnicy i z mieszkań komików. Jak piszecie na stronie: Wygrzebaliśmy router, pożyczyliśmy kamery i weszliśmy w strefe onlajan. Czy łatwo było Wam się przestawić na takie działanie?
Dla nas było to zupełnie coś nowego. Znaleźliśmy się w świetnym miejscu dla Klubu Komediowego. W 2020 roku osiągaliśmy rekordowe ilości sprzedaży biletów i spektakli. Graliśmy ich nawet 70 miesięcznie. Zaczęliśmy wychodzić ponad kreskę i myśleć o inwestowaniu. Pandemia przyszła w najgorszym momencie, a my znaleźliśmy się w kropce…No bo jak przełożyć całe doświadczenie przyjścia do klubu, w którym możesz wypić piwko, wyluzować się i pośmiać z inteligentnych rzeczy? Nazywamy siebie placem zabaw dla dorosłych. Nagle musieliśmy go przenieść do internetu, co jest trudne. W pewien sposób udawało się to na kanale YouTube Klubkomediowy.tv. Nadawaliśmy z klubowej piwnicy, a ludzie mogli zobaczyć nas w teatralnym anturażu. Na Zoomie jest inaczej, bo aktorzy znajdowali się w zupełnie innych miejscach. To zmienia sposób grania, trudniej im nawiązać relację, taką jak na scenie. Nie było to dla nas łatwe, ale pozwoliło dotrzeć do publiczności, która chętnie zrzuciła się na spektakle.
A czy w strefie online udało Wam się dotrzeć do na tyle dużej publiczności, aby generować zyski i dzięki temu finansować działania klubu?
Spektakle realizowane na Zoom w pierwszym etapie pandemii z pewnością bardzo nam pomogły. Może nie umożliwiły spłaty wszystkich zobowiązań, bo w sierpniu 2020 otworzyliśmy drugi klub Rakieta, który zaczęliśmy budować jeszcze przed pandemią. Jego utrzymanie wymagało dodatkowego budżetu. Finansowo znaleźliśmy się w trudnym momencie. Szczególnie, że na horyzoncie mieliśmy perspektywę jesiennego lockdownu. Dlatego szukaliśmy nowych form dotarcia do widzów. Zaczęliśmy transmitować spektakle ze sceny w internecie. Nasz marketing wpadł na pomysł, aby zapraszać do nich znanych i ciekawych gości.
Dlatego w pandemicznym repertuarze pojawił się cykl spektakli z udziałem m.in. Macieja Orłosia, Jerzego Bralczyka i Roberta Makłowicza. Kultowa stała się też przeróbka reklamy Apartu autorstwa Klubu Komediowego. Czy można powiedzieć, że internet otworzył Was na nowe pomysły?
Z pewnością. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak sprzedać transmisje spektakli przez internet. Czy potrzebujemy konkretnej usługi do płatności online? Odkryliśmy, że Facebook w tym samym czasie wprowadził możliwość realizowania biletowanych wydarzeń online. Platforma umożliwia organizowanie eventu, ustalenie i pobranie opłaty oraz przeprowadzenie go w tym samym miejscu. Pierwszy raz wykorzystaliśmy ją w listopadzie przy Tinder Impro Party. Ludzie masowo zaczęli kupować dostępy, co nas mile zaskoczyło. Zaangażowanie znanych gości pozwoliło zbudować nośny repertuar i komunikację. Robert Makłowicz przygotował dla nas wideo z anegdotami do których improwizowaliśmy. Spektakl z jego udziałem sprzedał się na poziomie ponad dwóch tysięcy biletów online. Internet pozwolił nam poszerzyć grono odbiorców i zwiększyć zarobki. Na sukces streamów miał również wpływ Maciej Stuhr, Borys Szyc czy prof. Jerzy Bralczyk. Kilka spektakli online dołożyło znaczną kwotę do przeżycia.
Czy czegoś nauczyło?
Nauczyliśmy się, jak grać w internecie, ustawiać się do kamery, korzystać z cyfrowych narzędzi. Kupiliśmy nawet green screen i kombinowaliśmy, jak wykorzystać go do wizualnej obróbki naszych spektakli. Transmisje online umożliwiły nam technologiczny rozwój i poszerzenie widowni. Spektakl z Robertem Makłowiczem mógł obejrzeć cały świat, a przy tym zniknęły ograniczenia ilości osób w klubie.
Na scenie internetowej wymagane są dodatkowe umiejętności: skuteczna obsługa komputera, aplikacji streamingowych i znajomość poruszania się w internecie. Czy zespół Klubu Komediowego był na to przygotowany, a może potrzebne były przyśpieszone kursy?
Pracujemy z osobami, które pomogły nam gładko przejść przez ten proces. Wszyscy aktorzy, improwizatorzy i komicy z Komediowego bardzo szybko nauczyli się pracy w strefie online. Nie tylko tego, jak grać czy ustawić się do kamery, ale również zasad prowadzenia internetowej interakcji z widzami. Musieliśmy na przykład skrócić spektakle do 40 minut, bo okazało się, że to maksymalny czas skupienia widzów. Później ta internetowa działalność przerodziła w coś znacznie większego. W grudniu zrobiliśmy parodię reklamy Apartu, która stała się viralem…
I cała polska usłyszała o Klubie Komediowym.
Dokładnie, dało nam to marketing zasięgowy i mocno zwiększyło zakup biletów. Wszystko zbiegło się promocyjnie. Dodatkowo Klub Komediowy ‘gra’ dla biznesu. Tworzymy spektakle i warsztaty dla firm. Po sukcesie „Pięknej i długiej reklamy Apartu” odezwało się do nas kilka marek z prośbą: chcemy, żeby u nas też było tak śmiesznie. Zaczęliśmy robić dla nich zamknięte transmisje spektakli z Rakiety, a to dało nam paliwo na kolejne miesiące.
Można również powiedzieć, że Internet dostarcza Wam też inspiracji?
Z pewnością. Na scenie komentujemy viralowe memy i filmiki naszymi spektaklami. Internet pozwolił nam w nowy sposób odnaleźć się w roli satyryków. Mówimy na głos to co wszyscy myślą i widzą, a niekoniecznie o tym nie mówią. Ciekawe jest też to, że nagle weszliśmy w alternatywę, czy dziś obejrzę serial na Netflixie, a może właśnie Klub Komediowy? Praca nad trzymaniem ich uwagi jest trudna, ale jako banda komików jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji. Nie jesteśmy ograniczeni w formie, jak tradycyjny teatr. Dlatego uruchomiliśmy czat z widownią podczas transmisji. Każdy ma możliwość rzucenia inspiracji, która pojawia się w spektaklu. Taki kontakt z widownią jest bardzo ważny, zwłaszcza w improwizacji.
Co byście powiedzieli osobą, które chcą zacząć działać w internecie?
Wydaje mi się, że trudno jest w Internecie zachować swoją jakość. Pozostać sobą i trzymać się wartości marki, a jednocześnie poszerzać widownie. Znaleźć formę, która opowiada o Tobie w sposób zasięgowy, ale zachowuje DNA marki. Dlatego w internecie nie wolno kłamać. Nam udało się znaleźć balans.
Jaki będzie Wasz Klub po pandemii? Czy wciąż będziecie korzystać z cyfrowych doświadczeń zdobytych w ostatnich miesiącach?
Będziemy z pewnością robić spektakle hybrydowe oraz poszerzać repertuar spektakli online ze znanymi gośćmi. W maju odpaliliśmy autorskie VOD. Dało nam to pole do sprawdzenia. Zobaczyliśmy, jak korzystać z tego typu rozwiązań.
Czy bez możliwości wystawiania w internecie Klub Komediowy nadal by istniał?
Myślę, że byłoby ciężko. Podejrzewam, że gdybyśmy nie sprzedawali biletów w interncie i nie zrobilibyśmy virala z Apartem pewnie nie byłoby to możliwe. Tak, mogę powiedzieć, że nie dalibyśmy sobie rady bez internetu. Z pewnością będziemy kontynuować nasze zaczepno-buńczuczne działania. Kultura i świat online jak najbardziej idą ze sobą w parze. Staramy się opowiadać, że klub komediowy to jest błyskotliwa, ale też inteligentna rozrywka. Myślę, że takie rozpięcie kołnierzyka w internecie jest nam wszystkim potrzebne.